Z wiatrem we włosach! - Ciekawe kabriolety z USA. Część 1
Sierpień już się zaczął. Na szczęście prognozy pokazują, że lato potrwa jeszcze kilka ładnych tygodni. O czym więc myśli miłośnik motoryzacji siedząc w dusznym biurze, z niecierpliwością zerkając przez okno? „Hmmm... a może by jeszcze polatać bez dachu nad głową...”. W dzisiejszym, wakacyjnym, luźnym tekście zastanowimy się, jakim samochodem z otwartym nadwoziem warto się zainteresować i sprowadzić go ze Stanów Zjednoczonych.
Tym razem nie będziemy się rozwodzić na temat historii kabrioletów. Zostawimy w spokoju precyzyjny podział na rodzaje nadwozi tego typu. Skupimy się na znalezieniu kilku ciekawych modeli, które warto wziąć pod lupę. Oczywiście, kabriolet kabrioletowi nierówny, nasz ranking podzielimy więc na cztery kategorie:
-
niewielkie, dwuosobowe roadstery
-
mocne, sportowe pojazdy
-
odświeżone, amerykańskie klasyki
-
czteroosobowe, prawie rodzinne kabriolety
Uwaga! Jest to subiektywna lista samochodów, które chcielibyśmy mieć we własnym garażu.
Weekendowe zabawki, które nie zrujnują budżetu – lekkie, dwuosobowe roadstery
Wąska, kręta i pusta droga w górach. Agrafka za agrafką, z jednej strony barierka i przepaść z drugiej pnący się w górę las. Niedzielny poranek, piękna pogoda a na podjeździe stoi zabawka, którą za moment uruchomisz i ruszysz przed siebie. Co to będzie za auto? Jaki samochód da Ci najwięcej satysfakcji w takich warunkach? Umówmy się, amerykański muscle car czy włoskie supersamochody to wspaniałe maszyny, lecz czy faktycznie sprawią, że poczujesz się jak sportowy kierowca, czy raczej będziesz walczył o życie próbując utrzymać się na drodze?
A może jednak w tym wypadku wsiądziesz do małego, ciasnego i zwinnego roadstera? Takiego, który nie grzeszy potężną mocą ani kosmicznymi technologiami? Jednak ma napęd na tylne koła oraz manualną skrzynię biegów. Naszym zdaniem samochód tego typu sprawi, że po porannej przejażdżce po serpentynach uśmiech nie zejdzie z Twojej twarzy do końca dnia. Wybór małych tylnonapędówek bez dachu jest ogromny. Kultowa Mazda Miata MX-5, wysokoobrotowa Honda S2000 a może dopracowane, niemieckie BMW Z3 lub Z4? Każdy z nich prowadzi się doskonale, jest stosunkowo niedrogi w zakupie i utrzymaniu i oczywiście jest absurdalnie niepraktyczny.
Nasz wybór – Porsche Boxter
A może pójdziemy pół kroku dalej? W drugiej połowie lat 90 XX wieku Porsche zmagało się z lekkim kryzysem. Właściwie w ich ofercie był dostępny tylko model 911. Co więcej, w tamtych czasach puryści byli oburzeni jego wyglądem. Włodarze zdecydowali się więc na wprowadzenie czegoś mniejszego i tańszego. Czegoś, co przyciągnie do marki młodszych odbiorców i pomoże wyjść z tarapatów. W lipcu 1996 roku do salonów niemieckiego producenta wjechał nowy roadster, który może i nie był bestsellerem na miarę konkurenta z Mazdy, jednak miał w sobie coś ciekawego i faktycznie pomógł Porsche wyjść z dołka.
Mowa oczywiście o Porsche Boxter. Ten piękny, niewielki samochód skierowany był do młodych ludzi, którzy szukali ciekawej alternatywy wśród dostępnych ówcześnie roadsterów. Wyboru nie było dużego, a Boxter okazał się w sumie bezkonkurencyjny. Prawdziwym przeciwnikiem okazała się dopiero trzecia generacja Toyoty MR2. Zapytacie dlaczego? Przede wszystkim oba samochody łączyło centralne umiejscowienie silnika. Cała reszta niewielkich, tylnonapędowych kabrioletów jednostkę napędową miała umieszczoną z przodu. Dzięki silnikowi zamontowanemu między osiami prowadzenie Boxtera było przyjemne, satysfakcjonujące, jednak wymagało uwagi, zwłaszcza na śliskiej nawierzchni.
Jak na Porsche przystało, silniki oferowane w Boxterze były motorami typu „boxer”. Były to 6 cylindrowe jednostki o pojemnościach od 2.5 do 3.2 litra, których moc nie przekraczała 270 KM. Napęd przekazywany był za pośrednictwem manualnych i automatycznych skrzyń biegów na koła tylne. My oczywiście wybieramy wariant z ręczną przekładnią. Automaty, mimo że również je lubimy, zostawiamy dla innych typów samochodów. Dzięki stosunkowo niskiej mocy i niewielkiej wadze, samochód prowadził się jak po szynach. Choć, jak wspomnieliśmy, mokra droga potrafiła wytrącić go z równowagi.
Porsche Boxter produkowane jest do dziś i wciąż jest bardzo popularnym modelem w ofercie marki. Co prawda nie jest tak rozchwytywany jak Cayenne czy Panamera, jednak kierowany jest on do niewielkiej grupy klientów. Obecna, czwarta generacja przytyła, ale i nabrała muskułów. Silniki potrafią mieć już 400 KM co jest nie lada gratką dla fanów prędkości. Którą więc generację wybrać? Każdą! Wybór jest duży a ceny egzemplarzy ze Stanów w stosunkowo fajnym stanie są atrakcyjne. Pierwsza generacja zaczyna powoli drożeć, więc może teraz jest dobry czas na zakup właśnie tej wersji. My szukalibyśmy egzemplarza z silnikiem 3.2 lub 2.7 litra. Jest tu już całkiem spory zapas mocy, jednak utrzymanie tego auta nie będzie bardzo wymagające. Pod warunkiem, że otoczymy go odpowiednią opieką.
Tylko na tor wyścigowy? - sportowcy bez dachu
Nieograniczony budżet daje nam nieograniczone możliwości. Relaksacyjne przejażdżki po górskich serpentynach już się nam znudziły? A może 200 KM to mało? A może uzupełniamy naszą kolekcję samochodów? Nie ważne jakie zadamy pytanie, jeśli szukamy supercara bez dachu, nie musimy odpowiadać na żadne. Ważne, że kręci nas ogromna moc, wymagające dużej uwagi prowadzenie i efektowny wygląd zwracający uwagę przechodniów. Do tego jeszcze ogłuszający ryk silnika, wielkie i szerokie koła oraz technika rodem z NASA.
W USA nie będziemy mieli problemu, żeby znaleźć odpowiedni pojazd. Samochód, który sprawi, że spokorniejemy za kierownicą (chyba, że umiesz już jeździć). Samochód, którym wąskie drogi, zwłaszcza mokre, będziesz chciał ominąć szerokim łukiem. Jednak bez problemu dowiezie Cię na tor wyścigowy i tam pokaże prawdziwe oblicze. Co to może być? Ferrari California, wspaniałe, włoskie GT? A może jakieś niemieckie V12 w stylu Mercedesa SL73AMG? A może Wielka Brytania i ich cudowny Jaguar F-Type? Tu nie ma oczywistego lidera, gdyż każde z aut tego typu jest marzeniem petrolheada.
Nasz wybór – Chevrolet Corvette C7
Chevrolet Corvette to żywa legenda ze Stanów Zjednoczonych. Wspaniały, sportowy samochód produkowany jest od ponad 70 lat. Pierwsza generacja została wprowadzona do sprzedaży w pierwszej połowie lat 50 XX wieku i szybko zyskała popularność. Świetny i świeży jak na ówczesne czasy wygląd uzupełniony był mocnymi silnikami – na początku rzędowymi szóstkami, w późniejszych latach do oferty wprowadzono również motory V8. Jednak najciekawszym elementem było lekkie nadwozie z włókna szklanego. Pierwsza generacja „Vette” była oferowana jako dwuosobowy roadster. Kolejne odsłony dostały również nadwozie typu coupe lub targa.
Na przestrzeni lat wygląd oraz jednostki napędowe ewoluowały. Jednak spektakularne zmiany widoczne były między generacjami trzecią i czwartą oraz siódmą i ósmą. Choć wybrana przez nas C7 była sporym krokiem w stronę nowoczesności. W pewnym momencie utarło się, szczególnie w USA, że Corvette, to samochód sportowy dla osób bez specjalnej, motoryzacyjnej smykałki. Ładny, ale potulny. Chevrolet modelem C7 chciał udowodnić, że potrafią stworzyć samochód, który znowu będzie powodował szybsze bicie serca u każdego miłośnika supercarów.
Plan został wykonany z nawiązką. Przede wszystkim poprawiono wygląd zewnętrzny samochodu, który oferowany był w dwóch wersjach nadwozia – roadster oraz targa. Na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że zaprezentowany w 2013 roku pojazd, jest niejako kontynuacją stylistyczną poprzednika. Jednak po dokładnym obejrzeniu, widoczna była mocna zmiana proporcji i powrót do koncepcji „Stingray” wprowadzonej w generacji drugiej oraz trzeciej. Kolejnym drastycznym krokiem w stronę budzenia emocji było wprowadzenie agresywnych linii zarówno detali (wloty powietrza, dyfuzory, wydechy itp.) jak i lamp przednich i tylnych. Aby jeszcze bardziej podkreślić sportowe aspiracje, „Vetta” dostała elegancki spoiler na tylnej klapie.
Oczywiście, najbardziej sportowym atrybutem C7 jest napęd. Już podstawowy silnik V8 oferuje nam 460KM, co w połączeniu z tylnym napędem oznacza, że naprawdę trzeba się zastanowić zanim wciśniemy pedał gazu w podłogę na publicznej drodze. A to dopiero początek! Wszakże pod maską siódmej generacji Corvette zagościły również silniki o mocach 650KM (Z06) oraz 755KM (ZR1). Zamontowana z tyłu skrzynia biegów mogła być 7 biegowym manualem lub 6 bądź 8 biegowym automatem. Tak, w Corvette mamy układ transaxle! Aby utrzymać tę potężną moc na asfalcie, zastosowano zaawansowane zawieszenie z amortyzatorami magnetycznymi oraz ogromne 19 i 20 calowe koła.
Dlaczego wybraliśmy akurat ten model? Bo prawdopodobnie otrzymujemy tu najlepszy stosunek ceny, do tego co samochód oferuje. Fakt, tanio nie jest, jednak dzięki temu, że samochód jest stosunkowo świeży, ceny nie są jeszcze windowane w górę, jak bywa w przypadku starszych generacji. Do tego jest to prawdopodobnie najlepiej jeżdżąca, klasyczna Corvetta, która jest właściwie ostatnią odsłoną z silnikiem z przodu.
Dziękujemy, że dotarłeś do końca. A jeśli jesteś ciekawy, jakim kabrioletem możesz zabrać żonę i dwójkę dzieci na wycieczkę lub chcesz wiedzieć, jaki, odświeżony klasyk z Ameryki robi na nas wrażenie do dziś, bądź cierpliwy! O tym będzie w kolejnej części.
A może chcesz sprowadzić kabriolet z USA? Jeśli nie znalazłeś go w ofercie naszego salonu, zapraszamy do kontaktu z naszymi doradcami, którzy zrobią wszystko co w ich mocy, by znaleźć wspaniałe cabrio dla Ciebie!
Maciej Juraszek
Autorzy zdjęć (od góry):
Zdjęcie główne - Darren Brode/shutterstock.com
Honda S2000 - MarioM/wikipedia.com
Porshe Boxter Morskie - Alexander Migl/wikipedia.com
Porshe Boxter I - arkam-cars.pl
Porshe Boxter II - Vauxford/wikipedia.com
Jaguar F-Type - Vauxford/wikipedia.pl
C7 czarna - M93/wikipedia.com
C7 szara - Norbert Aepli/wikipedia.com
C7 biała - arkam-cars.pl